Świat Snów
Monika szła do szkoły, znudzonym wzrokiem wpatrując się
przed siebie. Kolejny dzień… Nie miała przyjaciółek w swojej klasie. Nikt jej
nie lubił ze względy na jej wielkie okulary w brązowych oprawkach, aparat na
zęby i niemodne ciuchy. Zielony plecak
obijał się o jaj ramiona gdy wlokła nogę za nogą, byle do przodu…
Nagle jej wzrok przykuł jakiś dziwny przedmiot leżący w
trawie. Schyliła się, by go podnieść.
Był to mały, srebrny kryształ świecący na fioletowo. Pokręciła nim w
dłoni, a on jakby zalśnił mocniej. Zdziwiona zacisnęła go w ręce, a on zajarzył
się fioletowym blaskiem. Najwyraźniej im było cieplej, tym jaśniej świecił.
Wsunęła go pod bluzkę. Jasne światło wybiło się przez ubranie. Było tak silne,
że otoczyło ją delikatną poświatą. Zakręciło jej się w głowię. Przed nią
pokazywały się obrazy z jej snów: w
jednym z nich leciała, w innym jechała
na jednorożcu, a w jeszcze innym patrzyła, jak z kolorowego jajka wykluwa się
maleńki smok. Po chwili kryształ rozbłysnął jeszcze silniej, zmuszając ją do
zamknięcia oczu. Gdy je otworzyła, oniemiała ze zdziwienia.
Stała na białej trawie, a wokół niej rosły świecące kolorowe
kwiaty. Kawałek dalej zobaczyła zamek zbudowany z takich samych kryształów, jak ten,
który trzymała teraz w dłoni. Jedyną różnicą było to, że kolor światła wydobywający
się z nich był zielony, a nie fioletowy. Jego wieże wyginały się w fantazyjne
wzory, okna miały przeróżne kształty, a drzewa rosnące wokół niego wiły się aż
do chmur. Dziewczynka postanowiła obejrzeć budynek z bliska. Gdy szła w jego
kierunku zauważyła, że grawitacja jest tu jakby słabsza. Podskoczyła i uniosła
się na trzy metry w górę, a potem powoli opadła. Ze śmiechem pokonała w ten
sposób resztę odległości dzielącej ją od zamku.
Stanęła przed kryształowymi drzwiami. Nie, nie można tego
nazwać drzwiami. To były prawdziwe wrota! Miały wysokość dwóch i pół metra, a w
ich powierzchni wyrzeźbiono drzewa, krzewy i
kwiaty. Monika niepewnie uniosła dłoń i zastukała zimny kryształ. Zamiast
głuchego dźwięku, jaki słyszymy przy pukaniu, rozległa się cicha melodia, jakby
ktoś grał na trójkącie. Po chwili wrota uchyliły się, a zza nich wyjrzała
jedenastoletnia dziewczynka, akurat w
wieku Moniki. Miała na sobie białą, błyszczącą sukienkę, stanowczo na nią za
długą. Na jej długich blond włosach spoczywał srebrny diadem, a w ręce trzymała
zieloną plastikową różdżkę.
- Cześć! – powiedziała wesoło. – Wejdź do środka – dodała,
jednocześnie wpuszczając ją do zamku. - Wiesz, tak rzadko miewam gości! No, ale
to moja kraina, mogę sobie tu sprowadzić, co tylko zechcę. Mogę mieć
jednorożca, mogę mieć smoka, mogę mieć psa, mogę mieć kaczkę, mogę… -
trajkotała bez przerwy, nie dając Monice dojść do słowa.
- Gdzie właściwie jesteśmy? I kim ty jesteś? – nareszcie
udało jej się dojść do głosu.
- Nie wiesz, gdzie jesteśmy? – dziewczynka spojrzała na nią
zdziwiona. – Przecież to TY wymyślałaś to wszystko!
- Jak to ja? – Monika utwierdzała się powoli w przekonaniu,
że nic jej już nie zdziwi.
- Dobra, to od początku… Kiedy dziecko śpi, tworzy się w
jego głowie świat. Każdej nocy. Codziennie podróżuje po tym innym świecie. Ktoś
może mieć tych światów tysiące, ktoś inny dwanaście, a ktoś inny tylko dwa. To
zależy tylko od niego. Światy te rozwijają się według jego myśli, upodobań i
tego, co zrobi tam we śnie. Jeżeli ktoś stworzy świat, ale nigdy już go nie
odwiedzi… - omiotła spojrzeniem ściany pomieszczenia. – miejsce zostaje takie,
jakie było. Na szczęście dałaś mi moc tworzenia różnych rzeczy. Inaczej byłabym
tu bardzo samotna.
- To znaczy… że ja cię stworzyłam?
- Tak. Bardzo, bardzo dawno temu. Ale potem przestałaś
odwiedzać.
- Przepraszam, ja…
- Nie winię cię za to. To nie było zależne od ciebie –
spojrzała na rękę Moniki. – Hej, przeniosłaś się tu za pomocą kryształu? Super!
Wiesz, jaką on ma moc?
Dziewczyna powoli pokręcił głową. Skąd miała wiedzieć?
- Dzięki niemu możemy odwiedzić też inne światy stworzone
przez ciebie, a co najlepsze – będziesz mogła mnie odwiedzać kiedy tylko
zechcesz! – krzyknęła uradowana.
- To niesamowite. Pozwiedzajmy moje światy!
- Hola! Nie można tak po prostu przenieść się gdzie chcesz.
Żeby nad tym zapanować trzeba mieć Księgę.
- Jak możemy ja zdobyć?
- Znajduje się w prawie każdym stworzonym przez kogoś
świecie. U mnie też jest, w północnej wieży. Chodźmy.
Pobiegły przez ogromną salę jadalną z wyrzeźbionym z
kryształu stołem i kuchnię z
kryształowymi blatami aż wreszcie dotarły do wykutych w krysztale stromych
schodów prowadzących na wieżę. Po drodze Monika zauważyła, że jej nowa
koleżanka ma bose stopy, na które założyła jedynie pończochowe skarpetki, przez
co ślizgała się na każdym kroku. Ale „księżniczce” – bo tak postanowiła nazywać
ja Monika - to nie przeszkadzało, przeciwnie, śmiała się za każdym razem, gdy w
ostatniej chwili unikała upadku.
Po pokonaniu dokładnie dwustu schodków (Księżniczka liczyła
je na głos) znalazły się w okrągłym pomieszczeniu o średnicy około czterech
metrów. Na samym środku stał wysoki stolik, a na nim położono grubą księgę w
zielonej oprawie. Dziewczynki podeszły do niej i otworzyły na pierwszej
stronie, gdzie ozdobnym pismem wykaligrafowany był napis „Księga snów”. Księżniczka przerzuciła kilka stron
wypełnionych rysunkami i znalazła interesujący ją obrazek, z dopiskiem „Kraina
Myśliciela”. Koleżanki dotknęły ilustracji i Monika znowu ujrzała oślepiające
światło, tym razem zielone.
Po chwili znalazły się w średniowiecznym mieście. Wokół
przewijało się mnóstwo ludzi. Wzdłuż żwirowej drogi, na której stały , wznosiły
się jednopiętrowe drewniane domki o kamiennych dachach i kolorowych kominach.
Księżniczka pociągnęła Monikę w stronę jednego z budynków i zastukała w drzwi.
Otworzył im starszy pan z siwą brodą o miłych rysach twarzy.
- Dzień dobry, panie Myślicielu!
- Och, Księżniczka, jak miło cię widzieć. Przyprowadziłaś stwórcę?
– ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynki. – Czego oczekujecie ode mnie?
- Ty znasz się najlepiej na światach snów. Czy znasz sposób,
by ona – wskazała na Monikę – mogła przenosić się tu kiedy zechce, a nie
musiała taszczyć Księgi?
- Tak… chyba tak – wyjął z kieszeni kryształ taki sam jak
kryształ Moniki. Ten jednak świecił wszystkimi barwami, jakie dziewczynka
znała. – Proszę, to dla Ciebie. Od teraz możesz bez problemu podróżować miedzy
światami. Wystarczy, że pomyślisz o miejscu, w które chcesz się przenieść i
odpowiednio ogrzejesz kryształ.
- Bardzo dziękujemy! – odpowiedziały chórem dziewczynki.
Z pomocą kryształu przeniosły się z powrotem do zamku, a tam
pożegnały. Monika pomyślała o swoim domu i ścisnęła mocno kryształ. Zdążyła już
nieco przywyknąć do światła pojawiającego się przy teleportacji.
Stanęła na zielonej trawie i rozejrzała się. Wyglądało na
to, że nie minęła nawet minuta. Dziewczynka uśmiechnęła się i ruszyła w stronę
szkoły, chowając kryształ do kieszeni.