Hejo :) Za oknem szaro, dni coraz chłodniejsze, deszcz wciąż pada i wcale nie ma się ochoty wstawać z łóżka, a tym bardziej wychodzić z domu. Ale przecież nie ma wyboru - trzeba iść do szkoły.
Żaby w tej całej szaro-burej jesieni nie zwariować, trzeba wręcz stanąć na głowie. Dosłownie! Zmienić punkt widzenia i myślenie. Ja już pod koniec wakacji zaczęłam się psychicznie nastawiać na jesień. Nie lubię tej pory roku. Muszę jednak przyznać, że udało mi się znaleźć całkiem sporo miłych rzeczy, które pomogą przetrwać ten czas. A są to:
Jedzonko :)
ciastka korzenne
pierniczki
gorąca czekolada
kisiel
pomarańcze (jakoś tak mi tu pasują)
oreo
I pozostałe...
świeczki zapachowe
książki
suszenie liści
szycie stworków z rękawiczek (z resztą już dwa takie znacie :P)
tworzenie kalendarza adwentowego
Wyszła z tego całkiem ładna lista. Miejmy nadzieję, że dzięki temu dam radę dotrwać do kolejnych wakacji :D
Trzymajcie się ciepło!
Wszystkie obrazki pochodzą ze strony weheartit.com
Otóż wracam do brzydkiego zwyczaju dodawania postów z coraz większym opóźnieniem. Nie ładnie...
Witajcie! Rok szkolny 2014/2015 trwa już od trzech tygodni, a ja postanowiłam podzielić się z Wami moimi sposobami, na przyjemną (?) naukę.
Po pierwsze, zakładanie zeszytów z wesołymi okładkami. Jeśli nawet przedmiot okaże się nie być ciekawy, to chociaż zeszyt będzie mnie motywował do robienia starannych notatek i nauki.
Po drugie, kolorowe cienkopisy, którymi zapisuję temat lekcji i ważne informacje. Sprawiają, że wszystko jest przejrzyste i łatwiej znaleźć potrzebne informacje.
Po trzecie, mój "eksperyment" - gruby kołonotatnik, w którym zapisuję najważniejsze informacje. Jeśli widzę, że na lekcji jest trudny temat albo nie umiem czegoś zapamiętać, w domu przepisuję trudniejsze rzeczy do notatnika i rysuję obrazki, które pomogą mi w ich zapamiętaniu.
Po czwarte, własnoręcznie uszyty piórnik. Ma dokładnie tyle przegródek, ile potrzebuję. Jest wygodny i jestem dumna z tego, że sama go zrobiłam :)
Po piąte, kalendarz. Niewielki notatnik, najcieńszy, jaki udało mi się znaleźć, żeby dodatkowo nie zwiększał ciężaru plecaka. Zapisuję w nim kartkówki, sprawdziany, rzeczy, o których muszę pamiętać. W ten sposób nie muszę się zastanawiać, czy o czymś nie zapomniałam, wystarczy, że zajrzę do niego i od razu wiem, co będzie się działo.
Po szóste i chyba najważniejsze: odrabianie lekcji na bieżąco. Po szkole, gdy zjem obiad i odpocznę, wyciągam książki i zeszyty z plecaka i patrzę, co było zadane. Jeśli w zeszycie jest informacja o zadaniu domowym, odkładam go na biurko razem z książką, która będzie mi potrzebna. Jeśli nie ma nic do odrabiania, chowam książki i zeszyt do szafki. Dzięki temu mam porządek i nie muszę ciągle czegoś szukać. Później siadam przy biurku i zabieram się do roboty, zaczynając od zadań na jutro.
Po siódme, pakowanie się wieczorem, dzień wcześniej. Zaraz po odrobieniu lekcji z pomocą planu wkładam do plecaka wszystkie potrzebne rzeczy. Nie spieszę się i niczego nie zapominam.
Mam nadzieję, że choć jeden z powyższych sposobów przyda się Wam, aby opanować zwalające się na Was zewsząd szkolne obowiązki :)
Jeszcze kilka ciekawych obrazków, które niedawno znalazłam:
Witam Was, po raz kolejny z jednodniowym opóźnieniem, co jak na mnie jest i tak świetnym wynikiem, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Okazało się, że gdy dojeżdżam do szkoły autobusem i nagle mam kilka przedmiotów więcej i głowę pełną pomysłów, to co chwilę na coś mi brakuje czasu :<
Kilka rzeczy, których ostatnio jest u mnie dużo:
dużo zabawy ze świnkiem morskim
dużo gry na gitarze
dużo pisania opowiadań (a przynajmniej więcej niż przez ostatnie kilka miesięcy)
dużo spotkań z pozytywnymi ludźmi :)
dużo jeżdżenia autobusem
Kilka rzeczy, których ostatnio jest u mnie (niestety) mało:
mało czytania :(
mało snu (mniej niż zwykle było)
mało plastycznej twórczości :(
mało włóczenia się po dworze
mało spotkań z ludźmi z osiedla
Mimo wszystko, podoba mi się w gimnazjum i już nie mogę doczekać się jutrzejszego kółka matematycznego (mimo, że jest na 8:00). Tak, należę do tej nielicznej grupy osób, która lubi matmę :P Jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kółka gitarowego, które będzie w czwartek.
No, ale na pewno patrzycie teraz na tytuł i zastanawiacie się, gdzie te obiecane opowiadania. Otóż, jak pewnie wytrwalsi czytelnicy wiedzą, czasem dodaję opowiadania, które pisałam jako zadanie domowe. W sumie, to szkoła dzięki temu nie wydaje się taka zła - motywuje do pisania ;)
Mam dla Was dwa opowiadania. Jedno krótkie (śmiech na sali, większość klasy miała pół strony w zeszycie, ja rozpisałam się na 3), które miało być opowiadaniem z mottem w postaci jakiegoś przysłowia, drugie związane z mitologią, mitami i bogami greckimi. Mam nadzieję, że się Wam spodobają :)
#1 „Mieć cały dom na głowie”
Antoś wpadł do przedpokoju w zabłoconych butach i rzucił tornister w kąt, nieszczęśliwie trafiając Mruczka. Kot prychnął na chłopca i ślizgając się na panelach wbiegł do salonu. Tam wpadł na Anię i wytrącił z jej lepkich od lukru rączek ciasteczko. Już po chwili w całym domu rozległ się jej płacz. Zrozpaczona Aneczka usiadła, opierając się o drabinę, na której stał Bartek próbując wkręcić żarówkę. Zachwiał się po czym spadł prosto na tatę, który drzemał właśnie na kanapie.
- Mógłbyś trochę uważać! – rozzłościł się tata.
- Ja?! To wszystko przez tą małą!
I rozpoczęła się awantura, w której tata i Bartek próbowali przekrzyczeć płacz Ani i głośne miauczenie Mruczka. Antoś natomiast biegał po salonie w zabłoconych butach i próbował zwrócić na siebie uwagę.
W tym całym rozgardiaszu, nie wiadomo jakim cudem, rodzina nagle usłyszała cichy głos mamy.
- Dobry Boże, co tu się wyprawia…
Niewysoka, drobna kobieta stała w drzwiach trzymając siatki z zakupami w obu dłoniach i ogarniała wzrokiem panujący w domu chaos. Delikatny uśmiech rozjaśnił jej twarz, gdy ściągała buty. Pokręciła głową, co miało oznaczać „nawet na chwilę nie można was zostawić samych” i wniosła zakupy do kuchni. Posadziła Anię na krześle, wytarła jej nosek i wręczyła nowe ciasteczko. Zabrała Antosia do przedpokoju i wytłumaczyła, dlaczego powinien ściągać buty, a później wręczyła mu miotłę, na co chłopiec z zapałem zaczął sprzątać błoto. Wreszcie weszła do salonu.
- No ładnie! – podparła się pod boki i spojrzała z wyrzutem na tatę i Bartka. – Bartek, podobno z ciebie taki ekspert, że żarówkę wymienisz w minutę. I co? – Bartek wszedł pokornie na drabinę i podjął przerwaną pracę.– A ty miałeś iść z Antosiem na plac zabaw – zwróciła się do taty. - Cały dom na mojej głowie!
Na co Antek przerwał zamiatanie i ze zdziwioną miną spojrzał na mamę.
- Mamo, ale jak ty uniesiesz cały nasz dom?
#2 "Życie wśród bogów"
Będąc w Grecji możemy zobaczyć, że gdy Helios kończy swą wędrówkę po niebie i nastaje wieczór, na jego miejsce przybywa Selene. Jej srebrny rydwan lśni na tle ciemnego nieba w towarzystwie gwiazd. Jeśli ktoś ma dobry słuch, zapewne usłyszy ciche pochlipywanie. To Plejady oraz Hiady, boginie zmienione w gwiazdy, które wciąż rozpaczają po śmierci swego brata.
I nawet, jeśli ktoś chciałby tej nocy zobaczyć coś więcej, to jestem pewna, ze nie dałby rady. Być może nad ranem pamiętałby jeszcze Hypnosa i to, jak bóg snu delikatnie ułożył go do odpoczynku.
A sny w Grecji są niesamowite.
Tanatos stał nade mną z groźną miną. Zastanawiałam się, czego ode mnie chce.
- Hades się tobą zajmie – rzekł grubym głosem, odwrócił się i odszedł.
- Jak to Hades?! – krzyknęłam za nim. – Od kiedy jestem martwa?
- Nie jesteś – odrzekł spokojnie Hades, pojawiając się nagle za moimi plecami. – Wybrałem cię spośród wszystkich ludzi, abyś pomagała mi sprawować moją władzę.
Pokazał mi najmroczniejsze części swej krainy, gdzie dusze wiły się w męczarniach. Pokazał mi Styks, rzekę, przez którą Charon przewoził zmarłych. Zaprowadził mnie na Pola Elizejskie, gdzie panował dobrobyt. Miałam też okazję rozmawiać z ich władcą, Kronosem, który okazał się niezbyt miły.
- Gdybyś spotkała Zeusa przekaż mu, że wciąż się gniewam za to, ze odebrał mi władzę – odwrócił się na pięcie i tyle go widziałam.
Hades wrócił do swojej części podziemnego królestwa, a mi powiedział, bym się rozejrzała, bo wkrótce będę musiała samodzielnie trafić w każde miejsce. Snułam się więc od Tartaru, najmroczniejszych części hadesu, aż po spokojne Pola Elizejskie. Jednak moja wędrówka nie trwała długo, gdyż zjawiła się Persefona i krzyknęła na mnie z wyrzutem:
- To ty chcesz mi zabrać męża! – z jej twarzy biła wściekłość. Za jej plecami ujrzałam Eris, boginię niezgody. Zapewne ona nagadała jej tych głupot…
- Nie, nie, spokojnie, ja tylko będę…
- Nie obchodzi mnie, co będziesz! Masz w tej chwili opuścić Hades, albo utopię cię w Styksie!*
Zrobiło się niewesoło, bo nie miałam bladego pojęcia, jak się stąd wydostać, a na możliwość spytania o to Hadesa nie miałam najmniejszych szans.
I gdy już wydawało się, że Persefona zaciągnie mnie do rzeki i bez najmniejszych oporów utopi…
Obudziłam się w Grecji. Był piękny poranek, a Helios dopiero co zaczynał swą wędrówkę po nieboskłonie. Wtedy ucieszyłam się, że nie żyję wśród bogów i jestem tylko zwykłym człowiekiem.
* Dopiero, gdy skończyłam przepisywać z komputera do zeszytu, zorientowałam się, że gdyby Persefona mnie utopiła, to umarłabym i trafiłabym... dokładnie w to samo miejsce XD Ale to w końcu sen, może być nielogicznie ;)
To tyle na dziś :) Następna notka ukaże się w weekend lub najpóźniej w przyszły wtorek. Komentujcie, krytykujcie, proponujcie co tylko Wam przyjdzie do głowy. A ja żegnam Was i życzę powodzenia w szkole!