Moja przygoda z cudowną czapką bogdychanów - opowiadanie zainspirowane książką "Akademia Pana Kleksa" (zadanie domowe z j. polskiego z 4 klasy ;])
Siedziałam jak co dzień na starym dębie z pamiętnikiem w jednej i piórem w drugiej ręce. Właśnie miałam zabrać się do pisania, kiedy coś błysnęło w trawie. Zaciekawiona zeskoczyłam z drzewa i ruszyłam w tamtą stronę. Na ziemi leżała piękna, staromodna czapka. Zachwycona podniosłam ją i zaczęłam rozglądać się za właścicielem. Nikogo nie ujrzałam. Przyjrzałam się jej dokładnie: była wykonana z czerwonego materiału, a na samym czubku znajdował się śliczny srebrny guzik. Gdy tak oglądałam to cudowne znalezisko, nagle wyrósł za mną jak spod ziemi dziwny pan, z długimi aż do ziemi wąsami, w dziwnej, kolorowej szacie.
- Kim pan jest? – spytałam zdziwiona – i skąd pan się tu wziął?
- Nazywam się Paj – Chi – Wo i jestem doktorem. – odpowiedział tajemniczy jegomość – Pochodzę z Chin. Zjawiłem się tu, ponieważ ty znalazłaś cudowną czapkę bogdychanów. – tu wskazał na czerwone nakrycie głowy, które trzymałam w rękach.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że należy do pana. Już ją panu oddaję…
- Jest twoja. – oznajmił – To ona cię wybrała, masz prawo ją zatrzymać. Musisz jednak wiedzieć, że posiada ona niezwykłą właściwość – może cię zmienić w jakiekolwiek zwierzę. Działa na twoje rozkazy. Kiedy tylko zechcesz z powrotem być sobą, wystarczy, że pociągniesz za guzik.
Byłam w szoku. To było jak jakiś cudowny sen.
- Ja… Nie wiem co powiedzieć… Dziękuję. Ale skąd mam mieć pewność, że to wszystko, co pan mówi to prawda?
- Przekonasz się o tym. Wypróbuj ją. – powiedział i zniknął.
Zostałam sama ze wspaniałą czapką w ręku. Zastanawiałam się, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę. Postanowiłam to sprawdzić. Założyłam ją z powrotem na głowę i powiedziałam: Chcę być… kotem! Po chwili moje ciało zaczęło się kurczyć, ręce i nogi zamieniły się w łapy, na całym ciele pojawiło się futerko w kolorze moich włosów, czyli blond. Wyrósł mi także ogon. Nawet mi się to spodobało. Zamiast czapki na mojej szyi pojawiła się czerwona tasiemka ze srebrnym guzikiem. Chociaż byłam kotem, nadal myślałam jak człowiek. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego pyszczka wydobyło się tylko ciche „Miau…” . Mimo to, rozumiałam, co mówię. Pociągnęłam łapką za guzik. Moje kocie ciało zaczęło gwałtownie rosnąć, łapy na powrót stały się nogami i rękami, ogon zniknął, a futerko zamieniło się we włosy na głowie. Tasiemka z guzikiem stała się na nowo czapką.
Wróciłam do domu. Spotkanie z doktorem Paj – Chi - Wo zostało moją tajemnicą. Prezent od niego ukryłam pod poduszką. Następnego dnia była sobota. Wstałam wcześnie rano, zjadłam śniadanie i poinformowałam rodziców, że nie będzie mnie cały dzień, a obiad zjem u koleżanki. Wyszłam z domu wyposażona jedynie w cudowną czapkę bogdychanów. Ruszyłam w stronę lasu. Gdy dotarłam na miejsce, zaczęłam moje eksperymenty. Po około godzinie zmieniłam się już w żabę, słonia, węża, muchę, konia, psa, żółwia, chomika, mrówkę, jaskółkę, sowę, motyla, sarnę, niedźwiedzia, lisa, lwa, pandę i jeża. Każde zwierzę miało gdzieś umieszczony srebrny guzik, np. u psa znajdował się na czerwonej obroży, a u motyla – na prawym czułku. Zostało mi jeszcze dużo czasu, a nie chciałam go zmarnować na kolejne eksperymenty. Postanowiłam więc coś przekąsić. Na początek przeobraziłam się w motyla i wysączyłam nektar z kwiatów, a następnie w koalę i podjadłam listków. Efekt był zadziwiający: gdy z motyla zmieniłam się w człowieka w ogóle nie czułam pragnienia, choć wypiłam nektar zaledwie z trzech mleczy. Natomiast liście, które zjadłam, gdy byłam koalą nasyciły mnie tak, jakbym była po ogromnym obiedzie. Postanowiłam teraz wyruszyć w miejsce, gdzie zawsze bałam się chodzić – do lasu. Każdy, kto mieszkał w tym mieście, wiedział, że las jest niebezpieczny. Krył w sobie wiele tajemnic, lecz nikt nie potrafił ich odkryć. Wielu śmiałków weszło do lasu, lecz żaden stamtąd nie wrócił. Z cudowną czapką bogdychanów przybyła mi moc zmieniania się w zwierzęta, ale nie tylko. Przybyła również odwaga, jakiej nigdy dotąd nie zaznałam. Udałam się w stronę lasu. Po drodze zastanawiałam się, które zwierze najbardziej przypadło mi do gustu. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw zmieniłam się w kota. Z tego punktu widzenia świat wyglądał bardzo ciekawie. Skradałam się po ścieżkach, polowałam na ptaki… „Straszny las” wcale nie wydawał mi się straszny.
Szłam coraz dalej i dalej, beztrosko oglądając drzewa moimi kocimi oczami. „Co za ściema. – myślałam - Nic tu strasznego. Niby czego miałabym się wystraszyć? Wiewiórki? – prychnęłam z pogardą – Bajeczki dla dzieci!” Właśnie w tej chwili poczułam, jak po plecach przebiegają mnie ciarki, a cała odwaga wypływa ze mnie. Obróciłam się gwałtownie, słysząc szmer w krzakach. „To tylko jakaś leśna myszka. – powtarzałam sobie – Zwykła leśna myszka i nic więcej…” Nagle zza krzaków wyskoczył ogromny potwór o trzech głowach: jednej lwa, drugiej kobry, a trzeciej ogra (ale nie takiego miłego jak za Shreka, a potwornego, ze strupami i powykrzywianą twarzą), dwóch ogonach grzechotnika i czterech ogromnych kamiennych łapach lwa. Nie mogłam się ruszyć. Łeb węża wpatrywał się we mnie hipnotyzującym wzrokiem. Niemal czułam, jak przenika mnie na wylot. Po chwili rzuciłam się do ucieczki. Potwór pognał za mną z zadziwiającą prędkością. Wiedziałam, ze jeśli wyjdę z lasu, nic mi nie zrobi. Tak przynajmniej głosiły wszystkie opowieści. Rozpaczliwie przebierałam łapami najszybciej jak mogłam, ale on był szybszy. Dopadł mnie, gdy zostały mi zaledwie trzy metry do skraju lasu. Przytrzymał mnie jedną łapą, a drugą zamachną się nade mną.
Udało mi się wykonać unik, choć jego pazury rozcięły moją skórę. Nagle przyszedł mi do głowy szalony plan, którego nie wykorzystałabym w żadnej sytuacji, ale teraz postanowiłam spróbować. Zebrałam się na odwagę i ugryzłam bestię w łapę najmocniej jak umiałam. Poczułam okropny smak krwi w ustach. Wężo – ogro – lew ryknął z bólu. To był moment, na który czekałam! Bez trudu wyślizgnęłam się spod jego ciężkiej łapy i uciekłam. Przekroczyłam próg lasu. Byłam bezpieczna. Patrzyłam jeszcze przez chwilę, jak olbrzym próbuje przedostać się przez niewidzialna barierę, kraniec lasu, aż w końcu postanowiłam z powrotem zmienić się w człowieka i wrócić do domu. Już chciałam sięgnąć do guzika, który wisiał na mojej szyi, gdy nagle spostrzegłam, ze go tam nie ma! Potwór musiał go zerwać, gdy zranił mnie pazurami. Nie mogłam wrócić do lasu, bo stwór wciąż tam był. Ogarnęła mnie panika i żal. Całe życie przeleciało mi przed oczami, najbliżsi, przyjaciele… Straciłam wszystko. Kilka dni później całe miasto trąbiło o porwaniu jedenastoletniej dziewczyny. „Wyszła z domu i nie wróciła” – głosiły gazety. A ja byłam tak blisko… Po około roku udało mi się przystosować. Odwiedzałam moich bliskich bardzo często, a oni mnie dokarmiali. Zamieszkałam urazem z innymi bezdomnymi kotami. Opowiadałam im moją niezwykłą historię. Nie byłam sobą ani wśród kotów, ani wśród ludzi. Pewnie wszystko by się tak skończyło – ja, jako kot, po prostu żyję aż do końca. Nikt nie mógł przewidzieć, co się stanie… Obudziłam się w środku nocy, leżąc wśród innych kotów na jakimś kawałku kartonu. Przyszedł do mnie mój koci przyjaciel Bob.
- Opowiem ci pewną historię, dobrze? – spytał po kociemu.
Zgodziłam się.
- Pewien dzielny kot – zaczął – postanowił odzyskać rzecz, którą jego przyjaciel zgubił. Wiedział, ze nie będzie to łatwe, ale podjął się tego zadania. Wyszedł na spotkanie strasznej bestii i niemal zginął. Przeżył tylko dzięki odwadze i determinacji. Udało mu się oszukać potwora tak, że olbrzym zaplątał się we własny ogon, a próbując się uwolnić, sam się otruł. Smutny był jego los, jednakże kot – bohater odzyskał zgubę i oddał przyjacielowi. – tu wyciągną w moją stronę swoją szaro – brązową łapę i podał mi…
- Mój guzik! – nie potrafię opisać mojego szczęścia – Masz go! Ach, nawet nie wiesz, jak ci dziękuję!
Zanim zmieniłam się w człowieka zaproponowałam mu, ze go przygarnę.
- Ach, nie, nie trzeba. Wolę żyć tak, na wolności. – oznajmił - Ale jedna mała miseczka mleka przed twoimi drzwiami nie zaszkodzi. – dodał, oblizując pyszczek.
Pożegnałam się z mymi przyjaciółmi - kotami i pociągnęłam za guzik. Stałam się na powrót dawną sobą.
Gdy wróciłam do domu rodzice nie wierzyli, że to naprawdę ja. Skakaliśmy z radości przez całą noc. Nie chciałam robić zamieszania wokół cudownej czapki bogdychanów. Opowiedziałam więc tylko fragment o lesie, zmyśliłam, że obudziłam się później na jego skraju i po prostu wróciłam do domu. Żeby się nie zorientowali, spytałam, który dzisiaj jest. Gdy dowiedziałam się, że minął rok udałam zdziwioną. Potem wszyscy położyliśmy się do łóżek i zasnęliśmy, rodzice po niesamowitym spotkaniu, ja po ponownym staniu się człowiekiem. Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy i wyglądało tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Były tylko dwie rzeczy, które przekonywały mnie, że to nie był sen: Nadal miałam cudowną czapkę bogdychanów i mogłam zmienić się w co zechcę (choć nie robiłam już tego tak często) i pod naszymi drzwiami codziennie zjawiał się Bob. Ta przygoda zmieniła mnie na zawsze. Nigdy jej nie zapomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz